Konflikt na linii Izrael – Palestyna przybierał różne formy, coraz mniej racjonalne, za to bardziej krwawe. Po każdej ze stron znajdują się niepoprawni fanatycy, którzy nie są w stanie usiąść do wspólnego stołu i zacząć rozsądne negocjacje. Właśnie na tym temacie skupia się w swoich poruszających reportażach Mario Vargas Llosa. Nie jest jednak chłodnym obserwatorem, ale znajduje się w samym jądrze konfliktu. Wiele razy podkreśla swoje oddanie dla sprawy Izraela, wciąż wierzy w jego demokrację, co także często zaznacza. Siebie reporter nazywa „przyjacielem Izraela” i odpiera zarzuty, które pojawiły się pod jego adresem, w wyniku manipulacji dziennikarskiej, nazwano go nawet antysemitą.
Sprawa reportera dowodzi, jak łatwo pochopnie oceniać nie tylko poszczególne osoby, ale także całe narody, co odnosi się także do sytuacji Palestyny i Izraela. Llosa w dramatyczny sposób pokazuje ten konflikt, którego nie da się rozwiązać. Przyczyną tego zaostrzającego się sporu jest przede wszystkim fanatyzm religijny i niechęć do stworzenia laickiego państwa, w którym obie zwaśnione grupy mogłyby żyć w pokoju.
Bezstronność, jaka charakteryzuje reportaż przejawia się w obiektywnym badaniu racji obu stron. Llosa zarówno na kartach swojego dzieła, jak i na fotografiach wykonanych przez jego córkę Morganę, przedstawia sytuację rodzin żyjących po obu stronach barykady. Oddaje na chwilę głos Palestyńczykom i Izraelitom, którzy mówią o atakach na ich rodziny, niszczeniu domów i pięknych niegdyś ogrodów. Każda z osób przedstawia inne racje, które można przyjąć do wiadomości. Ponad fanatyzmem kamikadze i okrucieństwem Hamasu oraz innych ugrupowań o charakterze terrorystycznym, tragediami przeciętnych ludzi, którzy marzą o tym, by konflikt wreszcie się zakończył, rozgrywa się wielka polityka Ariela Szarona i Jasera Arafata. Między tymi wielkimi figurami na szachownicy znajdują się także Stany Zjednoczone pogrążone w bezruchu.
W reportażu Llosy znajduje się wiele zagadnień ówcześnie aktualnych, relacja odbywa się z miejsca, w którym konflikt nieustannie żyje i pochłania kolejne ofiary zupełnie bezbronne wobec. rozgrywających się wydarzeń. Mimo to reporter podkreśla swój podziw dla Izraela w następujących słowach: „…uważam, iż zbudowanie w środku pustyni nowoczesnego i demokratycznego państwa zamieszkanego przez ludzi wychowanych w różnych kulturach, mówiących różnymi językami i pielęgnującym odmienne obyczaje, państwa zdolnego przetrwać mimo otaczających go nieprzyjaciół, było osiągnięciem niezwykłym, wymagającym wielkiego idealizmu i poświęcenia”